index.phpnews.phpkorona.phpprasa.phpsponsorzy.phpkontakt.php

LHOTSE


Raport z ataku szczytowego
Góry i Alpinizm
01 czerwca 2001 13:03

Parę informacji o naszym wejściu. Chyba to nie jest nic wielkiego pod względem sportowym, bo większość drogi (do 7600-7700) jest wspólna z drogą na Everest, a ta jest zawsze, tzn. co roku poręczowana przez Szerpów z wypraw komercyjnych.


DHAULAGIRI 2008
K2/BROAD PEAK 2007
MAKALU 2006
K2 TEAM EXPEDITION 2005
GASHERBRUM II 2003
AMA DABLAM 2002
CHO OYU 2001

LHOTSE 2001

SHISHA PANGMA 2000
EVEREST 2000


W tym roku było podobnie. Mieliśmy poręcze podciągnięte do obozu IV (7800 m).

Dalej wspinaczka sportowa - choć w zasadzie bez trudności technicznych, to jednak trochę niebezpieczna.
Idąc rano do góry, mieliśmy sporo stromych betonów, a w kuluarze trochę takich dziwnych nawianych formacji śnieżnych, które groziły lawiną. W zejściu śnieg był mokry i zagrożenie lawinowe duże. Ja z obozu IV wyszedłem 1 godz. po Ance, Pasangu i Tomie (wtedy jeszcze nie wiedziałem jak ma na imię, bo on działał zupełnie oddzielnie). Dogoniłem ich przed kuluarem i zwolniłem Pasanga z torowania. Szedłem bez tlenu. Po jakimś cięższym kawałku założyłem maskę. Było trochę lżej, ale miałem problemy z okularami, które ciągle zaparowywały. W końcu na ok. 1 godz. przed szczytem zdjąłem maskę na dobre. Czułem się świetnie. Niestety pogoda była średnia.

Wszedłem na szczyt pierwszy i jeszcze trochę widziałem - Everest, Makalu, grań Lhotse, ale gdy dotarła na szczyt Anka zrobiło się zupełnie brzydko i nie mamy ani ładnego filmu, ani ciekawych zdjęć. Sam szczyt jest wyrastającą ze śnieżnego żlebu 20-metrową skałką zwieńczoną nawisem, na której jest bardzo mało miejsca. Po zejściu ze skałki (kawałek starej poręczówki) poczekaliśmy na Toma i Anka rozpoczęła zejście, asekurowana ok. 30 m liną przez Pasanga. Tom i ja tez skorzystaliśmy z liny. Uświadomiłem sobie, ze takie zejście trwałoby bardzo długo i zacząłem schodzić na żywca.
Było łatwo, a schodząc twarzą do stoku, czułem się całkowicie pewnie.
Tom poszedł za mną, a Anka z Pasangiem zostali trochę w tyle. Schodząc, co jakiś czas zatrzymywałem się i czekałem aż reszta zbliży się. Trochę filmowałem. W pewnym miejscu kuluar skręca w lewo i traci się kontakt wzrokowy. Byłem w połowie dolnej części kuluaru, gdy zdecydowałem się poczekać na pozostałych. Obawiałem się rozległych pól śnieżnych, które rano były częściowo bardzo twarde. Tom był ok. 40 m powyżej mnie, a Anki z Pasangiem nie było widać.

Usiadłem na kamieniu z boku kuluaru i w pewnym momencie coś uderzyło mnie w nogę. Był to szybko zsuwający się Tom. Uderzył o skałę poniżej, po czym wyleciał w powietrzu z kuluaru i straciłem go z oczu. Zacząłem schodzić jego śladem na drżących nogach. Po chwili zobaczyłem go 300-400 m niżej w śniegach ściany Lhotse. Ruszał się. Schodziłem jak mogłem najszybciej, ale musiałem uważać, bo śnieg miał tendencję do wyjeżdżania i sam się ze dwa razu trochę obsunąłem. Na śniegu pojawiła się krew Toma. Gdy dotarłem do niego, cały się trząsł mimo, że byliśmy w pełnym słońcu.

Była 16.00. Obejrzałem głowę Toma i okazało się, że zewnętrznie jest raczej OK. Miał dwa nie krwawiące już rozcięcia. Ewidentnie był w szoku. Dałem mu tlen, którego zostało mi jeszcze ponad pół butli (Tom nie miał ani tlenu, ani Szerpy, ani plecaka). Zostawiłem plecak, w którym była butla i coś do picia i uzgodniłem, że zejdę do trojki, bo tam mogą być Szerpowie, którzy mogliby znieść go na dół. Zacząłem zejście i uświadomiłem sobie, że dużo szybciej dotrę do czwórki, więc gdy tylko się dało rozpocząłem trawers w tamtą stronę. Po ok. 30 min dotarłem do obozu, gdzie byli Simone Moro z Denisem Urubko oraz 4 Hiszpanów.

Simone jest bardzo operatywny i od razu zaczął pracę z radiotelefonem. Ostatecznie cały ciężar transportu Toma do obozu spadł na niego. Denis, który też poszedł do góry, trafił na Ankę z Pasangiem i uznał, że trzeba im pomoc w zejściu. Ja byłem zdezorientowany, bo cały kontakt odbywał się po hiszpańsku. Hiszpanie byli wkurzeni, że nici z ich ataku szczytowego. W końcu jeden z nich mówiący trochę po angielsku przekazał mi, że już nikogo nie ma w górze. Zrozumiałem, że Anka z Pasangiem schodzą bezpośrednio do III-ki, więc zabrałem swój śpiwór i chyba miedzy 17 a 17.30 zacząłem schodzić do obozu III. Tam okazało się, że Anka właśnie dotarła, ale do ob. IV.

Niezłe zamieszanie, ale ja byłem strasznie wkurzony, bo czułem, że mogłem pomóc - miałem jeszcze trochę sił. W IV panował straszny tłok. Po trzy osoby w trzech dwuosobowych namiotach. Następnego dnia Anka zeszła do III-ki, po Toma przysłano Szerpów, którzy sprowadzili go do bazy.
Trochę się rozpisałem. My jeszcze tym wszystkim żyjemy, bo krążą rożne wersje wydarzeń. Rosjanie weszli na Lhotse Middle (co najmniej 7 os.). Na Everest od 22-24 maja weszły 53 osoby plus 43 Szerpów. Zginął (od południa) Austriak Peter, który mieszkał w naszej bazie.

Do zobaczenia w Polsce
Darek Załuski


do góry:.
Copyright (C) 2005-2010 Szkoła Górska. All rights reserved.